czwartek, 13 marca 2014

Tournee

Hotel Prezydencki, Rzeszów

W poniedziałek około godziny 23 wyruszyłem z Poznania, żeby we wtorek od rana poprowadzić warsztaty sprzedażowe we Wrocławiu. Zabawiłem tam 2 dni pracując, siedząc przed komputerem i śpiąc krótko w hotelu. Uczestnicy warsztatów byli otwarci i przyjaźnie nastawieni, więc miło mi się z nimi pracowało.

We wtorek postanowiłem, że pojadę wymienić żarówkę w aucie służbowym, chociaż czułem się zmęczony i głodny po 6 godzinach prowadzenia szkolenia. Cieszę się, że przełamałem lenistwo i zadbałem o swoje bezpieczeństwo. Serwis, do którego pojechałem, znajduje się na ulicy Karkonoskiej, jak się okazało w sąsiedztwie cmentarza żołnierzy radzieckich. Cztery czołgi na olbrzymich cokołach strzegą jego bram, a pośrodku zbudowano jakby antyczną altanę z miejscem na wielką urnę. Czołgi to model T-34/85, znany z serialu "Czterej pancerni i pies". Pomalowano je na zielono, farbą lekko zbyt jaskrawą jak na barwy wozu bojowego. Wnętrze cmentarza porasta niski żywopłot. Z daleka wygląda, że tworzy on coś na kształt labiryntu, który skrywa w sobie mogiły żołnierzy. Wojna to moje klimaty, ale po pracy zabrakło mi już zapału, żeby zbadać to miejsce.

Opolszczyzna, Śląsk, Małopolska, Podkarpacie. Przyjechałem z Wrocławia do Rzeszowa. Większość drogi autostrada i ciągłe przełączanie radia. Tak około 450 kilometrów. Pokój hotelowy jest mały, ale schludny i przytulny. Telewizor gra bezgłośnie, muzyka dobiega z komputera. Słucham kawałków, które karmią melancholijny nastrój, takich jak "Na szczycie" Grubsona, "Killer" Adamskiego. Tęsknię za synem i choć lubię tę robotę, to dziś czuję się samotny. Jutro tutaj, a w piątek w Krakowie.